wtorek, 24 marca 2009
i bez ustanku czegoś ważnego nie wiedzieć
-----------------* * *
---(...)
---nagle usłyszałem bicie mojego serca
---było to tak niespodziewane
---jakby ktoś obcy wszedł we mnie
---i łomotał zaciśniętą pięścią
---jakieś nieznane stworzenie
---zamknięte we mnie
---było w tym coś niemiłego
---że ono tam wali bez związku
---ze mną
---z moją abstrakcyjną myślą
------------------Tadeusz Różewicz
Dobrej nocy, świecie, pełen rzeczy, o których nie śniło się filozofom:)
******************************************************
czwartek, 19 marca 2009
Kto ma lekkie stopy, przebiegnie ponad błotem (Zaratustra)
Idzie wiosna, więc wracam w praktyce do mojej teorii, że gąsienica, którą namalowałam kiedyś na ścianie w sypialni przesuwa się wiosną o pół centymetra w stronę okna. Niby nikt nie wierzy, ale... Dzisiaj znowu wcisnęłam ten ‘cud’ jednej niedowiarce;))
Oto ona zresztą (gąsienica) - na miłe zakończenie trudnego dla mnie dnia:
piątek, 13 marca 2009
Reader’s story
piątek - koniec/początek
-----------------------„rośnie oddalenie i uśmiech
------------------------co ginie po drodze do mnie”
--------------------------------------------------Tadeusz Różewicz
-----------------------
-----------------------Czy jest w ogóle jakaś ściana?
Żeby uchronić się przed "napadem samobiczowania" (to z Braci Karamazow: "Miała napad jak najszczerszego samobiczowania" – mówi narrator – fajne, używam chętnie, najczęściej autoironicznie, chodzi oczywiście o samobiczowanie słowne;), odpowiem szybko na pytanie, które być może nikogo nie nurtuje, niemniej – postawienie go implikuje całkiem wartką reader’s story;)
Pytanie brzmi:
skąd i dlaczego Nietzsche na mojej czytel-niczej drodze?
Otóż:
1. Przez zupełny przypadek (?) wpadła mi kiedyś w ręce książka, której tytuł od razu przykuł moją uwagę. Nazwisko autora (Lew Szestow) nie mówiło mi kompletnie nic. Ta książka to: „Dostojewski i Nietzsche. Filozofia tragedii”. Przeczytałam szybko i... zdecydowanie poszłam za tym ciosem (bo to był cios – mocne uderzenie – zrobiło na mnie duże wrażenie).
2. Zaczęłam poszukiwać Szestowa i sukcesywnie go czytać (mimo że od pewnego momentu miałam w czasie tego czytania uczucie deja vu, a to z powodu specyficznej retoryki i żelaznej konsekwencji w wykładaniu przez Szestowa swojego światopoglądu).
3. Dostojewskiego, na którym w dużej mierze bazuje Szestow, przeczytałam wzdłuż, wszerz i po przekątnej. Problemem stał się dla mnie Nietzsche (drugi ulubieniec Sz.), którego nie znałam bezpośrednio, tzn. nie czytałam jego oryginalnych tekstów (omówienia jakieś i tyle). Problem był na szczęście rozwiązywalny;) Wzięłam się za Nietzschego i tak to - z doskoku - przeczytałam go w większości, aż po ostatnie, nowe przekłady (wreszcie!).
4. Gdzieś po drodze trafiłam na ciekawą książkę prof. M. P. Markowskiego, do którego odwoływałam się już w Nieoswajalnym na samym początku („Żywe dotknięcie obcości”) pt.: „Nietzsche. Filozofia interpretacji”. W Markowskim uderza mnie zawsze niesamowite pokrewieństwo odbioru. Tak było, gdy czytałam jego studium o Gombrowiczu, tak też było z F. Nietzschem. „Gdybym w jednym słowie chciał zebrać wszystkie te wątki (w twórczości Nietzschego), powiedziałbym tak: Nietzsche, który mnie uwiódł, to Nietzsche- a f i r m a t y w n y (...)” – pisze Markowski. Cytuję, bo czuję podobnie;). Choć to oczywiście ogromny skrót.
5. Na koniec – ciekawe spostrzeżenie: Markowski uważa, że jeszcze nie czas na dobrą książkę o Nietzschem, że trzeba poczekać, aż pojawi się czytelnik „udatnie łączący w sobie pasję i erudycję, skupienie i marzenie”. A póki co pozostaje „poszerzać pole poznania i wadzić się ze stereotypami”, których wokół Nietzschego narosły nieprawdopodobne, straszne ilości. „Nie ma chyba drugiego filozofa tak trudnego w czytaniu jak Nietzsche, wymaga on bowiem nie tylko wnikliwej wrażliwości na problemy filozoficzne, ale także zdolności do natychmiastowego uwalniania się od wszelkich fałszywych, dogmatycznych wyznaczników narzucanych przez rozum i od formuł racjonalnych (...)”.
---------------------------------THE ENDI jak story? Pasjonuąca? Wyobrażam sobie;)
Kicia, przewieszona przez moje kolano, macha sobie lekko ogonkiem, a ja macham (ręką;) reszcie świata (bo centrum jest oczywiście tu;).
Macham dobranocnie – good night, sleep tight!
*********************************************************
środa, 11 marca 2009
uśmiechem odpędzam myśli – kąśliwe osy
Kawałek z „nowej” (nowe tłumaczenie) „Radosnej wiedzy” Nietzschego (pięknie wydana!) – sobie ku przestrodze.
Nie chcę być taka!
"N i e p o w o ł a n y---d o-- p o z n a n i a. – Bywa taki, wcale nie rzadki, rodzaj głupiej pokory, który sprawia, że człowiek nim dotknięty nigdy nie stanie się apostołem poznania. Mianowicie w chwili, gdy taki człowiek zauważy coś uderzającego, odwraca się plecami i powiada sobie: "Musiałeś ulec złudzeniu! Gdzie ty masz oczy! To nie może być prawda!" – i zamiast raz jeszcze bacznie spojrzeć i posłuchać, onieśmielony schodzi uderzającej rzeczy z drogi i stara się jak najszybciej wybić ją sobie z głowy. W jego sercu rozbrzmiewa kanon: "Nie chcę widzieć nic, co zaprzecza zwykłemu poglądowi na rzeczy! Ja miałbym odkrywać nowe prawdy? Starych i tak jest za dużo"."
*********************************************************
niedziela, 8 marca 2009
Szara strefa
deszcz dziobie gęsto
blaszany parapet okna
Pierwszy pełny marcowy weekend dał moim wronom (zza okna – przesiadującym na rozłożystej akacji) neutralne, szare tło.
Świat pozbawiony kolorów.
Rzadka okazja - zobaczyć go w stanie tak czystym. Gdy kolor nie deformuje odbioru, kiedy kwadrat jest kwadratowy (a nie czerwony lub zielony).
"być może rysunek jest najczystszą
formą malarstwa
rysunek jest wypełniony
czystą pustką
dlatego rysunek
jest ze swej natury
czymś bliższym absolutu
niż obraz Renoira"
Tadeusz Różewicz, Szara strefa
Tak też odbieram to, co widzę – jako (paradoksalnie) trafniejsze od "Renoira".
"Co sprawia, że szary jest kolorem neutralnym? Czy jest to coś fizjologicznego, czy logicznego?"
Pytanie Wittgensteina pozostawiam otwarte.
****************************************************