To nie jest żaden świadomie zdefiniowany klucz – żeby to byli pisarze-psiarze - ale jakoś tak się składa, że autorzy, którzy mnie interesują ze względów literackich, okazują się często, przy oglądzie nieco bliższym, osobami, mającymi na koncie przynajmniej jeden głęboki związek z psem, co traktuję osobiście jako bonus i ogólnie bardzo przyjemną okoliczność. Iwaszkiewicz, Gombrowicz, Świetlicki, że nie wspomnę o Emily Dickinson (i Carlu, jej nowofundlandzie).
Świetlicki, we wspomnianej przeze mnie ostatnio, przysiadalnej całkiem rozmowie z Rafałem Księżykiem, kreuje się trochę na naturszczyka/ barbarzyńcę, który wszelkich tekstów o charakterze mądrościowym, zwłaszcza z dziedziny literatury, usianych trudnymi słowami, tyka się jak pies jeża (nomen omen). Jest jednak czułym barbarzyńcą.
I na pewno by się przejął, gdyby dotarła do niego wiedza, którą zresztą być może posiada, bo to powszechnie wiadomo, że wiele psów różnych ras - przesadnie wyselekcjonowanych, o zbyt dużym stopniu pokrewieństwa – przez całe życie cierpi na chroniczny dyskomfort, na przykład ukochane przez niego boksery cierpią nierzadko na „ciągłe swędzenie między poduszkami, które sprawia, że często liżą sobie łapy, a nawet ostrożnie stąpają”.
To jest zdanie wyjęte z książki, do której podeszłam jakiś czas temu histerycznie, co skończyło się zawieszeniem na okładce (fenomenalnej zresztą), a którą teraz wreszcie czytam już bez uników. Jej autor, Éric Baratay, jest francuskim historykiem, profesorem historii najnowszej, specjalistą od animal studies, który w swoich badaniach nad zwierzętami poszedł najdalej jak się dało – przeszedł po prostu na ich stronę, po to, żeby napisać inną wersję historii, nieantropocentryczną, skupiającą się na perspektywie istot innych niż ludzie, ale także żywych i czujących, bo ludzie nie mają uczuć i wrażliwości na wyłączność.
Tak powstała książka Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, w której autor próbuje odwrócić sytuację, żeby „nie pisać historii hodowli, lecz bydła, nie transportu, lecz koni pociągowych, nie korridy, lecz byków… to znaczy nie sposobów werbowania i wykorzystywania zwierząt, ale tego, co przeżywają, czują, odczuwają, zwracając – tak bardzo, jak to możliwe – uwagę na postawy, gesty, krzyki”.
I konstatacja autora, którą weźmy sobie do umysłów oraz serc, zwłaszcza teraz, gdy wokół historii dzieją się rzeczy kuriozalne:
„Być może, czytelnik nie uzna tej historii za w całości chlubną dla człowieka, ale to nie powinno zatrzymywać historyka: jego powołaniem nie jest ani uprawomocnianie jakiejś sytuacji poprzez dostarczanie jedynie częściowej wizji, która nie mówi nic o drugiej stronie, ani też denuncjowanie czynów z etycznego punktu widzenia; to społeczeństwo ma tego dokonać w toku swojej lektury”.Éric Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk 2015
Obiecuję dokonać, jak przeczytam.
* Guy de Maupassant, Historia pewnego życia
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz