A przy czytaniu Szostaka (Wróżenia z wnętrzności ściśle mówiąc) przypomniał mi się inny z wykształcenia filozof, zajmujący się reżyserią, Andrzej Jakimowski, i jego filmy Zmruż oczy i Imagine, Sztuczki zresztą też. Pokrewieństwo może ulotne, ale jednak wyczuwalne, którego źródła widzę w tym wspólnym edukacyjnym backgroundzie, choć zawsze jest taka opcja, że to przypadek po prostu, analogia mentalna niezwiązana z procesem nauczania uniwersyteckiego.
A teraz Jakimowski przychodzi z nowym filmem Pewnego razu w listopadzie, który ma polską premierę w adekwatnym bardzo momencie i wygląda na to, że trzeba rzucić wszystko i się udać. Cicho, cicho, lećmy, lećmy, jak mówi poeta, i jest to właściwy opis zaistniałej wraz z pojawieniem się filmu sytuacji.
A przygodę z Witem Szostakiem przecinam póki co, zapoznawszy się jeszcze na koniec z niejakim Lesławem (!) Srebroniem, pracownikiem naukowym, a także niesamowitym pierdołą, oraz jego ideą fixe, czyli anachoretą Szymonem Słupnikiem, tj. sorry! Filipem Włócznikiem. Mowa o bohaterach książki Sto dni bez słońca tegoż autora.
Jeszcze tylko dodam, że niebo było piękne tej niedzieli, na dodatek nagle się otwarło i były tam gaje oliwne, galaretki i różne inne frykasy, a także dobra intelektualne super jakości, nie odpustowe jakieś. No i przekaz: w niedzielę nie działać; gapić się na biedronki; nie liczyć kropek na pleckach.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz