Po prostu trzeba się starać, jak mówią poradniki, więc staram się jak mogę nie spaść ze stołka, gdy słyszę to, co słyszę. I że się wymawia jak III Rzeszę prawie III Rzeczpospolitą (Polską). No żeby aż tak?
W tej przykrej sytuacji kilku zaledwie rzeczy jestem pewna, a dokładnie trzech, i w zasadzie też nie na sto procent: że niżej miałam na myśli raczej kota Simona niż Garfielda; i że w polskim radiu korespondenci polscy z zagranicy wykorzystują nagminnie syntezatory mowy, bo to jest niemożliwe, żeby żywy człowiek w taki sposób zapodawał tekst; oraz że – na koniec najważniejsze - nie przeczytam Krivoklata Jacka Dehnela, ponieważ nie mam czasu na pastisze.
Mogę za to wrócić do Bernharda, na doraźny użytek tego tekstu. Na doraźny oraz nieskończony, teraz i na wieki, póki ludzkość się nie zmutuje. No więc taki oto kawałek, z życzeniami miłej reszty dnia:
Polityczna sytuacja w tym momencie pogorszyła się nagle w sposób, który uznać można tylko za przerażający i zabójczy. Wysiłek całych dziesięcioleci zniweczono w ciągu zaledwie kilku tygodni, w ciągu kilku tygodni załamało się na dobrą sprawę chwiejnie przecież od zawsze państwo, tępota, chciwość i obłuda zapanowały znowu jak za najgorszych czasów najgorszego reżimu, a możnowładcy pracowali bez wytchnienia nad eksterminacją ducha. Obserwowana przeze mnie już od wielu lat antyduchowość osiągnęła odrażający szczyt, rządzący nawoływali lud, a raczej masy ludowe do duchobójstwa i podburzali do polowania na głowy i na ducha. W ciągu jednej nocy zapanowała dyktatorska atmosfera, a ja musiałem przez całe tygodnie i miesiące doświadczać na własnej skórze, jak polują na głowę człowieka ducha. Górę brał zaściankowy zmysł obywatelski, zdecydowany uprzątnąć z drogi wszystko, co mu nie odpowiada, czyli przede wszystkim głowę i ducha, a rząd zaczął to znowu wykorzystywać. Masy uzależnione od brzucha i dobytku wystąpiły przeciwko głowie i duchowi. Kto myśli, temu nie można ufać, myślącego trzeba prześladować, znowu zaczęto w najpotworniejszy sposób stosować to stare hasło. Gazety mówiły odrażającym językiem, którym mówiły zawsze, choć w ostatnich dziesięcioleciach przynajmniej tylko półgłosem, ale nagle straciły ku temu powód, chcąc się ludowi przypodobać, zachowywały się niemalże bez wyjątku jak lud, stając się duchobójcami. Marzenia o świecie ducha zdradzono w tych tygodniach i wyrzucono na ludowy śmietnik. Głosy ducha umilkły. Pochowano głowy. Zapanowała czysta brutalność, podłość i nikczemność.Thomas Bernhard, TAK., Czytelnik, Warszawa 2015, przekład Monika Muskała
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz