niedziela, 11 grudnia 2011

MOCE-NIE-MOCE (tryptyk)

*********************************************************

I. UWIELBIENIE
- Rzeczywiście tak bardzo?
- Bardzo.
- Zawsze?
- Nie zawsze.
- A kiedy?
- W przypadku kotki, na przykład, co gdyby tylko zechciała, mogłaby być celebrytką, ale ma to gdzieś i woli chodzić własnymi ścieżkami. Kiedy siedzę ze sprzętem na podłodze, a ona wpycha mi się bezczelnie na klawiaturę, plask! bez pardonu kuprem i jakby nigdy nic zabiera się do mycia futra swojego wraz z podszerstkiem, pilnie, z wyprężoną do góry nogą, rzucając mi mimochodem wystudiowane spojrzenia (pt. „tylko sobie nie wyobrażaj Bóg wie czego”).

II. BOJAŹLIWOŚĆ
- Zawsze?
- Nie zawsze.
- A kiedy?
- Kiedy mijam ciało martwej kuny lub tchórzofretki raczej, sądząc z fotek znalezionych w necie po wpisaniu w guglu łasicowate. Już drugi tydzień. Codziennie. Leży tak tuż przy drodze, ciągle w tym samym miejscu, niewiarygodnie nietknięta. Niczym. Rozkładem także nie, z powodu stosunkowo korzystnej dla zwłok temperatury. Wygląda perfekcyjnie, jak spetryfikowana, w pełnej krasie, srebrzysto-szara, z najpiękniejszym puszystym ogonem, jaki widziałam w życiu. Jak z disneja. Jeden dzień, drugi, trzeci… Czego się spodziewałam? Że jakiś rakarz od fretek uprzątnie te drobne zwłoki? Choćby w celach komercyjnych (futro)? Że pies jakiś je porwie, gdzieś zawlecze? Nie mam pojęcia. W każdym razie nic takiego się nie stało. Czwartego dnia zrobiło mi się wstyd, że mułowato przechodzę obok tego wyrazistego ciałka, bezczeszczonego ogólną obojętnością, zaniechaniem. - Świrująca Antygono, witaj w klubie – pomyślałam, rozglądając się dokoła. Miejsca na pochówek było sporo.

III. PORAŻKA
- Kiedy?
- Gdy przerasta mnie Antygona. Kiedy jestem jej spękaną siostrą.



*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz