*********************************************************
NIE TAK
EIN KAT
Czy wszystko muszę robić wspak?
Tak, nie muszę.
Nie, tak chcę.
Z matki Przekory, ojca Paradoksa. Silne spojrzenie spode łba. Praktykowane często. Zaczepne mimo woli. Sterowane prawem kontrastu - im większe zagęszczenie w powietrzu trzepocących z kokieterią rzęs, ociekających jak wata cukrowa, przegiętych, tym chętniej cedzi chłodno przez pociemniałe siatkówki, nie trzepocąc: nie muszę, nie chcę, nie licz, przypadkowy lub intencjonalny przechodniu, raczej spadaj. Oczywiście nie wszyscy dają się na to nabrać. Na szczęście, bo to wtedy dochodzi do miłej sytuacji - rozpoznania, kiedy tzw. swój trafia na tzw. swego. Rzadkie kejsy, ale występują w przyrodzie. Może mniej namacalnie niż rozdarte do nieprzytomności ptaki o porankach (przy których filharmonicy wiedeńscy są garstką lichych rzemieślników bardzo stęsknionych za talentem) lub bezdomne, obrzydliwe ślimaki, popełniające zbiorowe samobójstwa na miejskich trotuarach tuż po deszczu, albo lody pachnące i słodkie, brak ciszy, nadmiar światła, ale jednak TAK - występują (albo KAT, jeśli w lustrze kto woli).
I jeszcze taki kejs: ful roboty, a gość z pokoju obok jak zawsze w pewnym momencie porzuca wszystko, przerywa sobie, tobie i jemu w pół zdania i wychodzi z racji chęci poprzedzenia kolacji obiadem zjedzonym o stosownej porze (mimo braku przerwy na lunch). Wtedy myślę za Dostojewskim: niech świat zginie, bylem tylko mógł pić swoją herbatę. Tak trzymać:)
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz