piątek, 15 czerwca 2012

O psie, który nie PSOCI od wczoraj

***********************************************************
Scena 1
Pamiętam, że siedziałam w półcieniu. Pies trącił mnie nosem w twarz. Panowała cisza tak potężna, że zasysała wszystkie okoliczne dźwięki. Podobało mi się. Czekałam. Ptaki przyglądały mi się z góry.

Scena 2
W pewnej chwili trzasnęła gałązka. Nie odwróciłam się. Wiedziałam, że to nie jest moja fabuła, że mnie nie ma w spisie postaci i że nie mogę wykonać żadnego ruchu.
- Bo to przecież nie jest twój pies, prawda? – usłyszałam sopran dramatyczny, należący, jak się domyśliłam, do osoby odpowiedzialnej za całokształt dziejącego się aktu, w tym dialogi. – W każdym razie zabieram go z planu – dorzuciła didaskaliowo i odeszła ta dziwna figura kilka kroków w południowy bok, co zdołałam zarejestrować kątem oka.
Ogarnęło mnie zwątpienie i bezsilność, granicząca z fizyczną słabością. Postanowiłam jednak pokonać to uczucie, włączając się aktywnie w rozgrywającą się akcję poprzez wypowiedzenie jakiegoś efektownego tekstu, który świadczyłby o mojej zadziorności i dowcipie oraz o tym, że mimo wszystko mam coś do powiedzenia w tej sprawie.
- Jeśli chodzi o tego psa, wiedz, że nie jesteś godna wyciągać kleszczy z jego futra, rzepów też nie – powiedziałam to silnym głosem. Zdawało mi się, że jestem pełna słabości i strachu, tymczasem moje ręce zdecydowanym ruchem zasłoniły leżące ciało i spojrzałam śmiało w stronę przybyłej. Przyjrzałam się. Czaszka, piszczele, kosa… Ten odpustowy look przyprawiał o ból brzucha z powodu zniesmaczenia jej brakiem staranności, adorowaniem kiczu. Mimo to jakaś część mnie już wiedziała, że musi się spieszyć. Przeczuwała, że dzieje się coś, czego nie można odłożyć.
- Przyszłam po to, żeby zabrać psa… - powtórzyła, tym razem cicho i z rezygnacją. I przez tę delikatność wydała mi się nagle jakby bliższa. Spostrzegłam, że marszczy brwi. Wyglądało to tak, jakby była zła, ale zrozumiałam, że ma taki wyraz twarzy, kiedy się nad czymś intensywnie zastanawia.
- Nie ma do wyboru innej opcji, wiesz?
- A ty skąd wiesz?
Nie odpowiedziała.  

Scena 3
Wzięła moją lewą dłoń i dotknęła nią śpiącego psa, który był cały czujnością. Nie obudził się.

 
***********************************************************