*********************************************************
Na tym polega spojrzenie, że się osiada wzrokiem, koczuje jak nomada, tak długo, żeby skopiować obraz, skorelować go z dźwiękiem oraz sensem, tj. znaczeniem. Potem można interpretować całość (jeśli chcemy i jeśli jest co).
Ale jest jeszcze inna opcja.
Był wprawdzie środek dnia i trudno nazwać ciszą to, co emitowało miasto o tej porze, w ramach swojego normalnego funkcjonowania. Nie był to jednak także jakiś specjalny ferwor, megazgiełk. Raczej zwykłe odgłosy rutynowych reakcji, zachodzących na co dzień pomiędzy cząsteczkami. Materii i powietrza. Synestezyjne bodźce, odbierane zwykle podprogowo. W każdym razie przez większość z nas. Szum.
Tło było monotonne, co usypiało czujność. Ale też, z drugiej strony, wyczulało na potencjalne dysonanse. Przy zachowaniu minimum gotowości, spostrzegawczości i jeszcze słuchu muzycznego, pożądanego jednak, miało się duże szanse na szybkie wychwycenie opcjonalnego kontrastu. Który nie musiał być fałszem. To chyba jasne. Chociaż mógł.
Teoretyzowała, bawiąc się w powiązania. Konstruując relacje, konstelacje paralogiczne, bazujące na dyletanckich ciągach znaczeń, miksowanych w dowolnym szyku: dźwięk-obraz-frazotwory. Wszelkie. Nieistniejące zwłaszcza.
Do czasu.
Puk, puk. To był dysonans. Autopsja niezabawna. Przyszła jednak. I stała teraz w jej bezprogowych drzwiach.
W zaskakującej postaci kolektywnego wokalu. Chórku zintegrowanego, na paręnaście głosów, należących – jak się okazało - do człekokształtnych stworków, zakapturzonych na czerwono, z twarzami zakrytymi przez siwobrode zarosty. Wydzierających się gromko tuż przy gołej, zmarzniętej podłodze. Pomachujących banderą z demaskującym hasłem: "Kompatybilne z tradycją®". Zwracających się bezpośrednio do niej w trakcie szoł, jako do indywidualnego adresata:
My jesteśmy krasnoludki (oj tak, tak 2x), pożeramy niezabudki (oj tak, tak 2x), udka kurze oraz krówki (oj tak, tak2x), a czasem egzemplarz ludzki (oj tak, tak 2x).
(wydzierały się krzepko)
Mamy też trochę śmieszną, trapezoidalną konstrukcję (oj tak, tak 2x), lekko rozchwiane proporcje. Oczywiście z humanoidalnej perspektywy. Posługujemy się również uproszczonym obrazem rzeczywistości (oj tak, tak 2x). W związku z czym mamy kłopot z interpretacją bardziej złożonych zjawisk oraz zdarzeń, zachodzących wokół nas, jak również nieszablonowych ludzkich zachowań. Animalnych też zresztą (okazuje się, że niektóre zwierzęce zachowania są na tyle wyrafinowane, że przerastają nasze rozpoznawcze możliwości, co nie jest chyba zresztą aż tak zaskakujące).
Musisz pamiętać o tym, że wystawiasz się permanentnie na nasz schematyczny i ograniczony, a przy tym mocno wartościujący ogląd (oj tak, tak 2x). Pod wpływem którego możesz raz na zawsze zostać sklasyfikowana, przypisana do jakiejś pojmowalnej dla nas kategorii. Jako istoty uwikłane w stereotypy, których potencjał intelektualno-emocjonalny jest ściśle zdeterminowany przez narzucone z góry wyobrażenia o świecie, ludziach i ich wzajemnych relacjach, tak właśnie radzimy sobie z jednostkami niepokornymi, niemieszczącymi się w granicach naszych zdolności percepcyjnych – poprzez wtłoczenie ich w ramy naszych limitowanych wyobrażeń, okiełznanie, dostosowanie do naszego poziomu wrażliwości.
Ewentualnie tykamy się ich, jak pies jeża.
Nie jesteśmy naturami obdarzonymi lekkością ducha (oj tak, tak 2x), która gwarantuje dożywotnio pozbawione nudy życie wewnętrzne. I nie posiadamy umiejętności rzeczywistego odczuwania całego własnego potencjału oraz potencjału otaczającego nas świata. Mamy za to zakodowane silne poczucie etapowości, fazowości naszego życia, zdeterminowanego biologią.
Co mówisz? Że nie szkodzi? Że można mieć większego pecha w życiu? Trafić na przykład na jakąś masakryczną fazę w rozwoju ludzkości, typu wojna? Lub w okres fascynacji jakąś upiorną, opresyjną, pseudonaukową metodą „uzdrawiania” niepokornych głów, na przykład lobotomią? Że przeraża cię łatwość, z jaką grzebano ludziom fizycznie w czaszkach? I nie napawa cię dumą ani podziwem, ani też optymizmem fakt, że potraficie, jako ludzie, przetrwać wszystko? Lepiej radząc sobie w ciemnościach niż kanałowe szczury? Na co nie chcesz i nie zamierzasz nawet patrzeć?
Co do patrzenia – jeszcze tak sobie radzimy z naszym sformatowaniem, że uciekamy wzrokiem. Zawsze w bok. Jeśli ktoś idzie ciągle prosto, stwarza nam problem. Jak ty teraz.
Oj tak, tak (2x)
*********************************************************